Slow writing

35. Zdalnie doprowadzał do awarii serwerów. Stał się idolem tych, którym zepsuł grę

Co byście zrobili, przypadkowo odkrywając klucz do wyłączenia wirtualnego świata?

Kilka dni temu na forach gry sieciowej Archeage pojawił się jeden z najdziwniejszych wątków, jakie kiedykolwiek widziałem.

Stworzył go człowiek, który nie chciał zostać namierzony. Dlatego właśnie skrył się za nowo utworzonym profilem o symptomatycznej nazwie. Po przeczytaniu tego, co napisał, nikt nie mógł mieć wątpliwości, że miał powód, by zachować anonimowość. Pseudonim, który sobie wybrał, brzmiał: ArcheageDown.

W wątku, o którym dziś będzie mowa, tajemniczy gracz zaczął od… przeprosin. Szczerze było mu przykro, że dużej ilości ludzi zepsuł zabawę. Nie zrobiłem tego specjalnie – zaklinał się. Ja nie z tych – twierdził. Faktycznie, po jego słowach wydawało się, że żaden z niego troll czy haker. Przedstawiał się jedynie jako ktoś, kto przypadkowo odkrył poważny błąd programistyczny; błąd, który sprawia, że robiąc w grze coś, co wcale nie przeczy jej zasadom, doprowadza się do tego, że pada cały serwer z grą.

Archeage dopiero co doświadczyło takich problemów i ten człowiek ni mniej ni więcej twierdził, że to właśnie przez niego.

Facet, świadomy, że cała sytuacja to wbrew pozorom nie pierdoła, wbija zatem na oficjalne forum Archeage i – jak już wspomniałem – tworzy sobie anonimowe konto. Po czym pisze mniej więcej tak: to ja spowodowałem awarie. I wiem, dlaczego. Nie mogę zdradzić przyczyn publicznie, bo niechybnie jakieś internetowe trolle podchwycą temat i dojdzie do apokalipsy. Dlatego zakładam nową skrzynkę mailową, którą podaję poniżej. Twórcy, zgłoście się do mnie, a otrzymacie informacje na temat błędu, którego nie jesteście świadomi.

Dodaje: Nie chcę zostać posądzony o hacking, stąd ukrywam tożsamość. Jestem informatykiem, więc nie próbujcie mnie namierzyć, bo zastosowałem dodatkowe zabezpieczenia.

I jeszcze raz przeprasza.

Z forumowym wątkiem jest jednak jeden problem. Pojawia się on w piątkowy wieczór, kiedy to twórcy zaczynają weekend, a na forum gry znaleźć można głównie graczy. Ci reagują z lekką wesołością, ale i podejrzeniami, że jakiś anonim robi sobie po prostu jaja. Jedyne, co utrzymuje ich zainteresowanie, to fakt, że w istocie dnia dzisiejszego padały serwery i to, o czym mówi ArcheageDown, może być wytłumaczeniem.

O ile więc słabością graczy jest w tym momencie ciekawość, o tyle bohater dzisiejszej historii ma wyraźne problemy z cierpliwością. Mija bowiem zaledwie jakieś dwadzieścia minut, odkąd napisał swojego pierwszego posta, gdy… pojawia się drugi. Można go streścić mniej więcej w ten sposób:

No dobra, jak mnie nie słuchacie, to zaraz Wam udowodnię, że nie żartuję. Za pięć minut padnie NaimaTo nazwa jednego z serwerów gry.

Mija pięć minut i Naima pada.

ser2

I wtedy gracz nie pisze już głównie do siebie. Po twórcach wciąż ani widu ani słychu, jednakże forumowy temat zaczyna być obserwowany przez całkiem sporą liczbę gapiów, być może jeszcze dosyć sceptycznych, bowiem niektórzy z nich rzucają człowiekowi, który wyłącza serwery, wyzwanie.

Gracze: No dobra, to tym razem zepsuj Ezi.

Gracz: OK, Ezi padnie za trzy minuty.

Mijają trzy minuty. Ezi.. stoi, jak stał. Było online, dalej jest online. Na forum stukotem wpisywanych liter rozlega się pomruk niezadowolenia. Część graczy wydaje wyrok, że jakiś szarlatan żeruje na problemach technicznych twórców gry, podczas gdy jego bełkot nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. I wtedy, z delikatnym opóźnieniem, wszyscy grający na Ezim wylatują do offline’u.

Holy shit, Ezi down
ROFL You fucking Wizard.
haha it’s down
This is awesome

No właśnie, “this is awesome”. O ile gapie byli do tej pory gapiami, gracz w tym momencie może już mówić o armii fanów. Pliz, zepsuj jeszcze jakiś! – proszą go. No weźże! Zrób to jeszcze raz! Jeszcze raz wyłącz Naimę!

Tylko nie Naimę, k…..a!!! – wkurza się jakiś gracz, który gra na Naimie.

Ktoś inny go strofuje: Też gram na Naimie. Ale to, że wyłączył ją trzy razy, warte jest zobaczenia tego, co się dzieje.

W okolicy uaktywnia się popularny typ gracza. Typ sadysty. Wyłącz wszystkie! – krzyczą jego przedstawiciele.

I, jak zawsze w wielkopomnych historiach, jest również niewierny Tomasz. Póki nie wyłączysz Salphiry, nie uwierzę.

Tajemniczy gracz nie chce już jednak wyłączać Salphiry. W końcu to “good guy”. Bohater. Pokazał, co miał pokazać i triumfuje. Wierzycie mi teraz? – pyta. Wierzą mu.

Chwilę potem konsternacja. Pada Ollo. To nie ja – broni się gracz, który wcześniej obiecał, że już do żadnej awarii nie doprowadzi. To ty!! – odpowiadają mu chórem tłumy. Znowu to zrobiłeś! Jesteś zajebisty! Co zepsujesz następne?!

Tak, ta dzisiejsza opowieść nie jest o człowieku, który psuł serwery. Ona jest o tym, jak rodzą się idole.

ser3

Wygląda zatem na to, że w tzw. międzyczasie jacyś inni gracze odkrywają tajemniczy sposób na wyłączenie Archeage lub doprowadzają do tego to zupełnie przypadkowo, bo karuzela z serwerami trwa jeszcze przez kilka awarii. W końcu jednak na forum pojawia się moderator.

I teraz pytanie do Was. Co powinna zrobić w takiej sytuacji firma? Zbanować gracza, który radośnie wyłącza im grę na żądanie, czy też podziękować mu, postawić mu pomnik, tudzież go zatrudnić? Ze szczątkowych informacji, które mam w tej sprawie, wynika, że studio odpowiedzialne za Archeage skontaktowało się z tajemniczym programistą i zajęło się błędem przy jego pomocy. Jaki jest jednak finał tej historii i czy ów gracz nie poniósł kary – tego nie wiadomo.

photocredit: Tom Raftery, David Precious, Ivan Dervisevic

Related posts