Sytuacja, w której ludzie robią coś dobrego dla nieuleczalnie chorej osoby, niekoniecznie musi dotyczyć świata realnego. Może zdarzyć się w grze komputerowej.
Gdy wiele lat temu byłem na przesławnym „Titaniku” Jamesa Camerona, na długo zapamiętałem jedną scenę z tego filmu. Nie, żadną z tych dwóch. Ani nie mam na myśli Kate Winslet śpiewającej na dziobie “Widziałam orła cień”, ani też sceny rysowania, w której główna bohaterka miała na sobie naszyjnik i tylko naszyjnik, przez co niektórzy nauczyciele opiekujący się wycieczkami klasowymi do kina miewali potem problemy na zebraniach komitetów rodzicielskich.
W pamięci utkwił mi inny kadr. W pewnym momencie tego filmu, gdy już do wszystkich dociera, że Titanic zabierze wszystkich nie na wycieczkę za Ocean, a na przyspieszony kurs nurkowania, pojawia się krótkie ujęcie z parą staruszków, którzy leżą na łóżku wtuleni w siebie i nie walczą ani o szalupy, ani o kamizelki ratunkowe. Dwoje seniorów obejmuje się i razem czeka na śmierć.
Na nieuchronne odchodzenie ludzie reagują w zdumiewająco różny sposób. Niektórzy próbują nagdonić stracony czas i zaczynają żyć inaczej. Inni nic nie zmieniają, chociażby dlatego, by nie wyglądało, że to wszystko, co działo się do tej pory, było gorsze. Są też ludzie, którzy w obliczu nadchodzącej śmierci siebie lub bliskiej osoby, wpadają na niecodzienne pomysły.
Pewnego dnia na forach gry sieciowej Everquest II pojawił się ciekawy wątek. Pisała go matka sześcioletniego chłopca. Jej dziecko często zaglądało grającej mamie przez ramię i w ten sposób złapało swoistego bakcyla, który objawiał się tym, że John – bo tak miał na imię – upatrzył sobie szczególnie jedną z małych wysepek w świecie gry i lubił sobie po niej chodzić stworzoną w wirtualu żabą.
Kobieta zwierzyła się graczom, że chciałaby upiększyć w jakiś sposób to miejsce. Niestety jednemu awatarowi bardzo długo zajęłoby zdobycie odpowiedniej ilości materiałów i surowców w grze. A czas naglił. Jej dziecko miało przed sobą kilka tygodni życia.
Coś, co zaczęło się od nieśmiałej prośby o pomoc, z każdą godziną od publikacji na forum przeobrażało się w zorganizowaną akcję, w którą zaangażowało się wielu graczy. Poświęcili oni czas swoich awatarów i ich zdobyte w grze dobra, by jak najszybciej z pustej wyspy zrobić coś, co zachwyci chłopca. Gracze musieli się śpieszyć. Nowotwór Johna miał tyle przerzutów, że samo lewe płuco było nimi usiane jak sito – rak rozprzestrzeniał się tu w siedmiu miejscach.
W ciągu krótkiego czasu pusta wysepka w wirtualnym świecie, którą kiedyś nabyła w grze matka chłopca, stała się wielkim parkiem rozrywki. Gracze stworzyli tu między innymi rollercoaster, akwarium, karuzelę i malowniczą plażę.
Na tym jednak nie koniec. Gdy już wszystko zostało zbudowane, zorganizowano wielki wirtualny bal, na którym stawiło się ponad 100 osób. Nie zabrakło stucznych ogni, szaleńczej jazdy kolejką i innych atrakcji. W akcję włączyli się nawet pracownicy studia, które opiekowało się Everquestem.
Rodzice Johna wrzucili w sieć filmiki z reakcjami chłopca podczas balu. John chyba nie do końca rozumiał, co się dzieje, ale wyglądał na zaabsorbowanego i zadowolonego.
[youtube youtubeurl=”e2fws5V4ANk” ][/youtube]
W Internecie można znaleźć jeszcze jedno video, już nie związane z eventem, a zarejestrowane parę tygodni później. Widać na nim postęp choroby.
[youtube youtubeurl=”E1T39wUNTkM” ][/youtube]
Szesnaście dni później młody, odważny właściciel pięknie udekorowanej wysepki w wirtualnym świecie, zmarł.
photocredit: Kolby
Pingback: what is duloxetine for()
Pingback: is cephalexin good against uti()
Pingback: 400 mg of celebrex()