Aktualizowana lista słuchawek, które autor tego bloga z czystym sumieniem poleca.
Postanowiłem zebrać w kupie te modele słuchawek, które autentycznie lubię. Ostatnią instancją jeśli chodzi o sprawienie sobie muzycznej frajdy jesteś jednak *ty* i to, co słyszysz. Jeśli masz możliwość, posłuchaj przed zakupem i nie bierz w ciemno. A jeśli już musisz, zacznij od przeczytania poniższego akapitu.
Mój gust
W słuchawkach szukam przede wszystkim muzykalności. Lubię sprzęt, który gra z nastawieniem na “fun” i sprawia, że nóżka sama tupie. Nie sympatyzuję z nierzadko spotykanym u hardkorowych audiofili podejściem, które w ubarwianiu dźwięku widzi zamach na wierność przekazu. Mimo to, w poniższym zestawieniu pojawiają się również słuchawki o analitycznym, zrównoważonym brzmieniu. Nawet jeśli nie są stuprocentowo w moim typie, trudno nie docenić ich jakości.
Lubię dobry bas. A przez dobry bas rozumiem bardziej fajne uderzenie i jego precyzję niż samą moc. W basie do muzyki, w przeciwieństwie do basu ukierunkowanego na filmy, naprawdę nie powinno chodzić o zamulające “łubu dubu”. Lubię jednak, gdy podstawa z dołu jest solidna, stąd większość polecanych tutaj słuchawek to słuchawki basowe.
W kwestii sopranów, czyli słuchawek grających jasno versus ciemno, jestem “bi”. Lubię i jedne i drugie. Modele z wyeksponowanymi wysokimi tonami świetnie sprawiają się w muzyce akustycznej. Gdy z kolei mam ochotę na chillout z nastawieniem na bas i tony średnie, wybieram słuchawki o ciemniejszym brzmieniu.
Słuchana muzyka: rock, metal, folk, ambient, klasyczna i elektronika.
Gatunki, których nie słucham w ogóle to hip-hop, rap i jazz.
Byle jak najtaniej…
Kategoria, której w ogóle nie powinno tu być. Wszak właśnie o to chodzi w casualowej audiofilii, by darować sobie półśrodki. Jednak różnie w życiu bywa. Finansowe możliwości mogą być takie, a nie inne i już. Podejdźmy więc do sprawy pozytywnie – zamiast podkreślania minusów tanich rozwiązań, skupmy się na tym, co w wysoce budżetowych słuchawkach jest okay.
Soundmagic P11S
Tak, wiem. Nazwa Soundmagic brzmi, jakby Zdzisek i jego szwagier rozkręcali słuchawkowy interes na bazarze w San Escobar. Nie dajcie się jednak temu zwieść. To rzetelny chiński producent sprzętu audio, a do tego, że Chiny nie powinny kojarzyć się już z dziadostwem, przekonywać chyba nie muszę.
P11S są oczywiście słuchawkami z niskiej półki. Gdyby jednak kosztowały dwa razy więcej, nikt nie podniósłby alarmu. Wydane w różnych kolorach, zarówno jasnych, jak i ciemnych, nie rażą wyglądem, a do tego są również względnie wygodne. Mimo dosyć kruchej na pierwszy rzut oka konstrukcji, nie spotkałem w sieci lawiny opinii na temat ich uszkodzeń. Jestem przyzwyczajony do dużo wyższej klasy sprzętu, ale przy założeniu ich na uszy nie czuć efektu natychmiastowego odrzucenia. Wręcz przeciwnie – zaskoczyły mnie, że tak tani sprzęt potrafi grać całkiem nieźle.
- uniwersalne, dobre brzmienie w niskiej cenie
- kolorystyka
- lekko chybotliwa konstrukcja
Szczególnie polecam: wszystkim, którzy nie chcą chodzić w budżetowych modelach Sony, jak większość społeczeństwa.
Słuchawki Superlux
Tutaj mamy do czynienia z paletą słuchawek, a niekoniecznie z jednym tylko modelem. A wszystko dlatego, że Superlux jako firma słynie z produkcji taniego sprzętu o zjawiskowym wręcz stosunku jakości do ceny. Kultowym już wręcz przykładem tego podejścia jest model Superlux HD681, stworzony na wyraźne podobieństwo słuchawek AKG K240 i wypuszczony za śmieszne pieniądze. Niejedna osoba dałaby się nabrać, gdyby zasłonić jej oczy i spytać, które słuchawka kosztuje mniej niż 100 zł, a która o wiele więcej.
Superlux namieszał trochę z wersjonowaniem tych słuchawek (wypuszczane na przestrzeni ostatnich lat wersje grały trochę inaczej od siebie), ale generalnie nie powinniście się nadziać. Zdecydowanie warte polecenia są także Superlux HD668B.
- współczynnik cena/jakość
- granie, którego nie powstydziłyby się modele droższe
- w tej cenie? Nic.
Szczególnie polecam: wszystkim, którzy wymagają dobrego dźwięku, lecz nie chcą za niego płacić.
Dokanałowe
Być może zauważyliście, że w zestawieniu najtańszych słuchawek powyżej brakuje dokanałówek. Otóż zrobiłem to celowo. Po pierwsze, odpowiednik słuchawek dokanałowych za kilkadziesiąt złotych dostajecie z telefonem. W wypadku osobnego zakupu sugerowałbym więc wskoczyć na półkę wyżej. Dobre dokanałówki można dostać już za 100-200 zł. Zwrot w kierunku taniości absolutnej ma zatem sens w wypadku większości typów słuchawek, ale będę się upierał, że w tej jednej kategorii nie.
Beyerdynamic Byron
Miłośnicy dobrej muzyki, do których zaliczam każdego casualowego audiofila, to ludzie poszukujący. Wśród rzeczy, których poszukują, jest i złoty środek pomiędzy graniem naturalnym, a graniem rozrywkowym. W ten właśnie punkt twórcy Byronów wstrzelili się doprawdy celująco.
No bo co my tu mamy? Proporcjonalną ilość basu – nie wali po uszach, ale też nie można powiedzieć, że go nie ma. Góra? Znów można by rzec, że nie podkręcono jej specjalnie, ale jej przyjemne, aksamitne brzmienie bezdyskusyjnie angażuje. Do tego prawdziwą wisienką na tym słuchawkowym torcie jest średnica: bardzo, bardzo dobra jak na dokanałówki w tej cenie.
To brzmienie jako całość po prostu trzyma się kupy. Jest tu i elegancja, i swoboda, i duża pewność siebie. Byrony są jak naturalnie piękna dziewczyna, która nie potrzebuje nawet odrobiny makijażu, by przykuwać spojrzenia. Bez wątpienia jedne z najlepszych słuchawek pod względem stosunku jakości do ceny w całym niniejszym zestawieniu.
- brzmieniowo bez słabych punktów
- minimalistyczny wygląd
- minimalistyczny wygląd
Szczególnie polecam: wszystkim, którym nie zależy na wizualnej buzerce, tylko na tym, by ładnie zagrało.
Takstar HI1200
Firma Takstar to, podobnie jak Soundmagic, porządna chińszczyzna. Większość słuchawek w ich ofercie ma nowoczesny, a czasami wręcz młodzieżowy wygląd. Gdy więc odkryłem model HI1200 z jego drewnianymi akcentami, które zupełnie się w ten „imydż” nie wpisują, zdziwiłem się nieco. Była to jednak wielce przyjemna niespodzianka. W parze z odrobiną wizualnej stylowości idzie granie, które te słuchawki nam fundują.
Podobnie jak w wypadku Beyerdynamic Byron, mamy tutaj próbę „ustrzelenia” brzmienia, które unika radykalizmu w którąkolwiek stronę, ale stara się być przyjemne i angażujące. Jak u poprzedniczek, jest to próba zdecydowanie udana. Słuchawki mają konkretne atuty: zauważalny, mocniejszy niż w Beyerach bas na szczęście nie pacyfikuje całej reszty tak bardzo jak w poniższych Soundmagikach. Dzięki temu regularna pięta achillesowa słuchawek dokanałowych, czyli wysokie tony, brzmią tu dobrze. No i wspomnijmy jeszcze raz wygląd – słuchawka z daleka wygląda jak zanurzona w małym bursztynie. Jakże ich nie lubić?
- przyjemne z dobrą podstawą basową
- ładne
- w sumie nic
Szczególnie polecam: szukającym bezpretensjonalności, ale i basu.
Soundmagic E10C
E10 to absolutnie kultowy model nie tylko firmy Soundmagic, ale dokanałówek w ogóle. Wznawiany i liftingowany od lat, doczekał się kilku wersji: podstawowej E10, E10M, E10S oraz najnowszej, czyli E10C.
Czy jego popularność jest zasłużona? Cóż, w dużej mierze odpowiedź zależy od tego, na czym wam najbardziej zależy. Głównym atutem E10C jest bez wątpienia bas. Mocny, soczysty, z imponująco niskim jak na dokanałówki zejściem. Nie, to nie jest żadne łubu-dubu – tutaj takich nie polecają. Bas w E10C można uznać za ponadprzeciętnie mocny, ale nie przekracza granicy basowej hekatomby.
Wspominałem również na początku, że nie należę do ludzi, którzy w podkoloryzowanym, mało neutralnym graniu widzą zamach na muzyczne wartości. A mimo to powiedziałbym jednak, że basowe granie E10C niestety ma swoją cenę. Największe zarzuty można mieć do wysokich tonów. Są dosyć wyraźnie stłumione i schowane. Ten lekki brud w brzmieniu ma swoich fanów i takowoż E10 od lat niezmiennie znajdują swoich fanów i nabywców. Nie polecałbym jednak tych słuchawek tym z was, którym zależy na graniu czystym i muskającym uszy ładną górą. Wszystko, co ma przede wszystkim dupnąć, zaprezentuje się na E10C świetnie. Jednak zaryzykowałbym tezę, że większość gatunków zabrzmi lepiej na Byronach i Takstarach, a już z jakimś np. ambientem to broń Boże nie podchodzić.
- bas
- fajne warianty kolorystyczne
- efektowne brzmienie
- nie grają czysto
Szczególnie polecam: wszystkim, którzy przedkładają bas nad czystość dźwięku.
Portable nauszne
…czyli dokładnie ten sektor, w którym niepodzielny prym wiodą Beatsy. Czyli marka, w której stosunek ceny do jakości jest rażąco niekorzystny. Poniżej kilka modeli, w wypadku których pod tym względem jest znacznie lepiej.
Sennheiser HD 202 II
Model od wielu lat widywany na uszach Polaków i słusznie. Jakkolwiek bowiem Sennheiser to firma spod znaku love it or hate it, to tutaj biorąc pod uwagę cenę jest bezdyskusyjnie git. Słuchawki grają dosyć typowo dla tego producenta – brzmienie jest efektowne, ale raczej zbite. Docenić trzeba zwłaszcza przyjemną dla ucha podstawę basową, która nadaje brzmieniu kopa.
Jedyny poważniejszy minus to częsta przypadłość słuchawek Sennheisera, czyli wrażenie, że zakładając je na głowę wskakujesz do studni śmierci.
- efektowne, angażujące brzmienie
- wygląd
Szczególnie polecam: wszystkim, którzy mają gdzieś walory estetyczne.
AKG Y50
Słuchawki o bardzo wyrazistych atutach. Niezwykle relaksujące, przyjemne i dosyć delikatne brzmienie, a do tego jeden z najładniejszych basów, jakich kiedykolwiek doświadczyłem zakładając słuchawki na uszy. Niskie tony w Y50 przywodzą na myśl klimat lounge’owego baru. Brzmią jak mały subwooferek i właśnie to sprawia, że mimo dosyć masywnego basu jest to granie bardzo odprężające.
Na uwagę zasługuje również ogólnie dopieszczony charakter brzmienia oraz przyzwoita wygoda słuchawek. Minusy? Grzeją uszy (przynajmniej moje). Do tego potrafią spacyfikować muzykę typu np. metal, gdyż gitarom raczej odejmują niż dodają ciężaru. Do elektroniki jednak – doskonałe.
- piękny bas
- przyjemne, relaksujące brzmienie
- dosyć delikatne do niektórych gatunków muzycznych
Szczególnie polecam: fanom elektroniki.
Sennheiser Urbanite
W temacie nausznych słuchawek przenośnych Sennheiser ma obecnie do zaproponowania dwa popularne modele: Momentum oraz Urbanite. Z jakichś powodów, być może czysto promocyjnych, częściej mówi się o tych pierwszych. Niesłusznie, moim zdaniem, gdyż dla mnie lepiej brzmią Urbanite. To takie granie, które można by określić mianem – wyższej klasy Beatsy. Czyli wyraźnie zaznaczony bas, ale bez wrażenia, że wali się cała reszta.
Urbanite warto rozważyć również dlatego, że na starcie były one znacznie droższe niż obecnie. Nie mam pojęcia dlaczego tak potaniały, ale to obecnie jedna z lepszych okazji, by za stosunkowo nieduże pieniądze dostać naprawdę wartościową słuchawkę portable.
- bas
- fajny wygląd
- przeciętnie wygodne
Szczególnie polecam: wszystkim, którzy chcą wydać >1k na Beatsy.
Bowers & Wilkins P5 S2
Bowers & Wilkins to firma, która słynie z bardzo stylowych słuchawek. I generalnie jest to produkt dosyć już premium, na co wskazuje przede wszystkim bardzo eleganckie wykonanie oraz cena. Z perspektywy audiofila, który u mnie jest – powtarzam – casualowy, mamy więc do czynienia z prawdziwie wysoką półką.
Słuchawki te polecam z ogromnym napisem “uwaga”. Brzmienie tego modelu na wyjściu jest bowiem, w mojej przynajmniej ocenie, absolutnie nie do przyjęcia. A wszystko to za sprawą karygodnie schowanych sopranów. Dźwięk po prostu nie jest czysty i nie jest proporcjonalny. Wystarczy jednak prosta korekcja w equalizerze i podbicie góry, by słuchawki te zaczęły brzmieć rewelacyjnie. Wspaniałość bazuje tu przede wszystkim na świetnym, organicznym, nisko schodzącym basie i bardzo udanym mariażu grania kulturalnego i muzykalnego. Zaskakuje dobra izolacja. Słuchawek o takim kształcie zapewne nie podejrzewacie o to, że nie wypuszczają dźwięku na zewnątrz, a tymczasem pod tym względem jest naprawdę zaskakująco dobrze.
Czy poza brakiem balansu w brzmieniu mają jakieś wady? Scena jak na te pieniądze mogłaby być moim zdaniem szersza, ale za to z jej głębią jest bardzo dobrze.
- znakomity bas
- wygląd i wygoda
- brak czystości brzmienia (łatwy do korekcji)
Szczególnie polecam: wszystkim, którzy nie boją się equalizera.
Do biurka
Żyjemy w czasach ofensywy słuchawek bezprzewodowych. Chciałbym wam jednak polecić teraz kilka modeli, z których każdy ma kabel. Wychodzę bowiem z prostego założenia: jeśli to ma być sprzęt do słuchania w pokoju lub w pracy, kabel minimalizuje ryzyko gorszej jakości dźwięku w porównaniu ze słuchaniem bezprzewodowym. Owszem, bywają słuchawki, które na wireless jakościowo nie tracą prawie nic. Ale wciąż to jeszcze nie te czasy, by bezprzewodowe granie ostatecznie pokonało słuchanie muzyki w towarzystwie kabla.
AKG K550 MK II
To chyba summa summarum najlepszy model słuchawek do 1000 złotych z tych, które miałem na uszach. K550 łączą bowiem dwie bardzo ważne dla słuchacza cechy: topowe brzmienie i topową wygodę. Dodajmy do tego piękny wygląd i mamy znakomite “all-roundery”. Słuchawki właściwie pozbawione słabych stron.
Choć nie, jednak jakieś wady mają. Przede wszystkim, nie są to słuchawki dla basolubów i fanów dużych emocji. Jeśli ktoś liczy na efektowne, cyfrowe granie z podbiciem dołu i atomowy budyń zagłady, to nie tutaj. K550 lepiej opisują takie słowa jak zrównoważenie, łagodność, relaks. Największe wrażenie robi w nich chyba scena. Pod tym względem fundują wrażenia naprawdę wysokiego kalibru.
- znakomita scena
- wygoda
- wygląd
- spokojne brzmienie
- bardzo spokojne brzmienie
- basu mogłoby być więcej
Szczególnie polecam: wymagającym.
Audio-Technica ATH-M50X
Kultowy model japońskiej Audio-Techniki to zupełne przeciwieństwo opisanych wyżej AKG K550. Wręcz ukułem sobie w głowie tezę, że miłośnicy słuchawek dzielą się na dwie grupy: tych, którzy pokochają K550 i tych, których serce podbije M50X. Nie da się bowiem ukryć, że oba te modele różnią się jak dzień i noc.
ATH-M50X to granie przede wszystkim ekspresyjne, w dobrym rozumieniu tego słowa agresywne i drapieżne. To słuchawki wydobywające pazur z nagrań rockowych i metalowych. To szybka lamparcica przy pięknym łabędziu, jakim są AKG.
To jednocześnie zupełnie innego rodzaju scena niż w K550: nie jest aż tak duża, ale czaruje niesamowitą separacją dźwięków i znakomitym wglądem w muzykę. I chyba właśnie dlatego tak często M50X używane są przez muzyków do reżyserii dźwięku, mimo że absolutnie nie są to słuchawki neutralne. Wręcz przeciwnie: to granie z zauważalnie podkręconymi skrajami pasma, mocno uderzającą w uszy górą i szalenie precyzyjnym, ładnie zaznaczonym, choć od razu mówię, że nie bardzo znowu niskim basem.
Słowem, słuchawki w wyraźnym pomysłem na siebie. Brzmieniowo bardzo, ale to bardzo przekonująca całość. Oczywiście zakładając, że lubicie sprzęt, który pobudza krążenie niż je uspokaja. Pozostaje tylko żałować, że nie są szczytem wygody.
- brzmienie z charakterem
- ogólna bardzo wysoka jakość grania
- świetna separacja
- umiarkowanie wygodne
- nie dla fanów spokoju i łagodności
Szczególnie polecam: fanom mocnej góry.
Sony MDR-1A
Jeśli w słuchawkach szukasz przede wszystkim lekkości i wygody, zaspokoją cię AKG K550. Jeśli jednak z jakichś powodów nie chcesz tego modelu, dobrą alternatywą są Sony MDR-1A. Model ogólnie nieco gorszy, ale nieco też tańszy.
To kolejne słuchawki, które mają te trzy ważne dla słuchacza rzeczy: brzmienie, wygodę i wygląd. I jakkolwiek to pierwsze może nie jest powalająco żywiołowe i efektowne, to z drugiej strony: wielu słuchaczy szuka w muzyce przede wszystkim kulturalności i zrównoważenia. Sony MDR-1A będą w takiej sytuacji bardzo dobrym wyborem. Nie ma tu szczególnie mocnego basu i w sumie jakiejkolwiek charakterności – generalnie jest bardzo grzecznie. Ale przecież grzeczność też czasami jest w cenie.
- lekkość i wygoda
- spokojne, zrównoważone brzmienie
- średnio żywiołowe
Szczególnie polecam: fanom grania bez fajerwerków.
Beyerdynamic Custom One Pro Plus
Myśląc o tych słuchawkach, wyobraźcie sobie zawodnika, na którego w finale nikt nie stawia i który nagle wystrzela, by nawiązać walkę o podium. Choć z drugiej strony, trudno o Custom One Pro Plus mówić jako o szaraczku, bo to słuchawki, w których można… ustawić swój wygląd (wybierając jedną z wkładek) oraz dźwięk (wybierając poziom basu). I o ile to pierwsze kompletnie mnie nie rusza, to ta druga opcja jest całkiem przydatna.
Skąd jednak ta analogia do sportu? Otóż Beyerdynamic to uznana firma z ogromnymi tradycjami, ale rzadko zapuszczająca się na takie „młodzieżowe” tereny. Oni ewidentnie najlepiej czują w czymś innym i stąd moje zaskoczenie, że ten model jest aż tak udany.
A jest. Brzmieniowo to słuchawki z gatunku “instalike”. Udane połączenie zrównoważenia i uniwersalności z rozrywkowością, której im absolutnie nie można odmówić. Bas ustawicie sobie w nich sami, a cała reszta nie wykopie się rażąco na żadnym gatunku ani na słabiej nagranych płytach. To jest właśnie ich paradoks – niby lansują się na słuchawki konfigurowalne i „interaktywne”, tymczasem jeden z ich głównych atutów polega na tym, że grają wszystko dobrze i stanowią bardzo bezpieczny wybór.
Minusy? Cóż, scenicznie M50X i AKG K550 są ciutke lepsze. Odstają także od najlepszej konkurencji pod względem jakości wysokich tonów. Ale to wszystko na zasadzie, że piątka w dzienniku jest gorsza od szóstki.
- uniwersalne, a jednocześnie rozrywkowe granie
- możliwość ustawienia poziomu basu
- w sumie trudno znaleźć choć jeden znaczący minus
Szczególnie polecam: tym, którzy chcą ustawić odpowiedni dla siebie poziom basu.
Beyerdynamic DT 990 Pro 250 Ohm
Custom One Plus to, jak wspomniałem, niezwykle odjechane słuchawki jak na firmę Beyerdynamic. DT 990 Pro 250 Ohm to z kolei model bardziej klasyczna szkoła tej firmy. Czyli po pierwsze: soprany.
Wysokie tony są w tych słuchawkach bez wątpienia znakomite. Ich dominacja sprawia jednak, że:
– podłączenie ich do zimnego źródła dźwięku pokaleczy wam uszy
– nie nadają się do każdego gatunku muzyki.
Załóżmy jednak, że spełniacie te warunki, które są niezbędne, by wydobyć pełnię magii z Beyedynamików DT 990 Pro. Czyli: wasze źródło gra ciepło, nie słuchacie metalu i agresywniejszego rocka. Słuchacie muzyki, która stawia na powab. A może nawet dźwięk ze Spotify leci wam do ucha przez wzmacniacz? Wtedy… wow, po prostu wow. Aksamitność, sceniczność i angażujący charakter ich brzmienia po prostu powala.
Być może pamiętacie mój apel z początku, by nie kupować słuchawek w ciemno. W tym wypadku to obowiązkowe. Obowiązkowe. Beyerdynamic DT 990 Pro to bowiem słuchawki pod kilkoma względami trudne. Mogą zafundować wam obłęd w ciapy, ale i koszmar z ulicy Wiązów. Są słuchawkami otwartymi, więc granie w biurze odpada. Wreszcie, Beyerdynamic wypuścił 990-tki w wersji Pro i Edition (od razu mówię, że 990 Edition gra zupełnie inaczej), i jeszcze każda ma różne warianty ohmów. Galimatias ich z wersjami może być odpychający dla casualowego audiofila.
W wypadku Custom One Pro Plus mieliśmy więc do czynienia ze słuchawkami, które dostosują się do was. DT 990 Pro to z kolei model, do którego to wy musicie się dostosować. Jednak jeśli instynktownie czujecie, że moglibyście spełnić ich warunki, apeluję: nie skreślajcie ich. Na końcu tej wyboistej drogi może czekać muzyczny raj.
- z odpowiednią muzyką i odpowiednim (ciepłym) źródłem brzmienie jest po prostu wspaniałe
- bardzo lekkie
- sceniczne, eteralne, a jednocześnie z kopem
- przegięta do niektórych gatunków muzycznych dominacja sopranów
- nie posłuchacie w towarzystwie
Szczególnie polecam: nie dającym za wygraną.
Soundmagic HP151
Zacznę przewrotnie: to słuchawki o ćwierć klasy gorsze od każdego modelu, który zaprezentowałem w tej kategorii. Gdy założycie je ot tak w sklepie lub markecie, nie będziecie mieć wrażenia, że cokolwiek jest z nimi nie tak. Słychać to dopiero przy bezpośrednim porównaniu z najlepszymi – brzmienie wyda się wam odrobinę szczuplejsze. Chudsze. Nie aż tak „wycyzelowane”. Po prostu odrobinę niższa półka.
Nie da się jednak ukryć, że od wielu wymienionych tutaj modeli jest to również niższa półka… cenowo. Wszystko, o czym teraz piszę, ma więc swoje uzasadnienie. Słuchawki lekko odstają od czołówki i dlatego nie kosztują sześciu stów. Stanowią bardzo dobrą opcję wtedy, gdy każde kilkadziesiąt złotych zaoszczędzone na zakupie ma znaczenie.
Największy ich atut to bas. A konkretnie, niski bas. Znam wielu słuchaczy, którym przy zakupie słuchawek zależy na małej namiastce tego, jak brzmią zestawy 2.1. W słuchawkach przenośnych ów lekko subwooferową nutę odnajdziemy chociażby w AKG Y50. A w kategorii nausznych? Właśnie w HP151. Pod tym względem to z pewnością czołówka prezentowanego tu zestawienia. To samo można powiedzieć o wygodzie.
- lekkie i wygodne
- bardzo dobry bas
- pewna chudość w brzmieniu
Szczególnie polecam: polującym na rzadko spotykane zwierzę, jakim jest niski bas na słuchawkach.
Pingback: Canadian viagra and healthcare()
Pingback: Viagra next day()
Pingback: Buy pfizer viagra()
Pingback: Drug viagra()