Slow writing

O Świętach w wirtualu

Czy wyłączenie smartfona i gry oraz zamknięcie klapy laptopa gwarantuje Ci prawdziwsze Święta?

Wiesz, w grze, w którą gram, też są Święta. To trzytygodniowy event, podczas którego niezliczone lokacje mienią się kolorem bombek, a zieleń choinki przystraja tysiące stworzonych przez grafików budynków. Czuć specyficzny klimat. Gracze otrzymują specjalne, okolicznościowe misje. Podobnie jak w realu, w wirtualności też nie są to dni zwykłe.

No tak, światy wirtualne nie pustoszeją na Boże Narodzenie. Nie brakuje ludzi, którzy w świąteczne dni cieszą się wspólnym graniem. I dla niejednego entuzjasty tradycyjnie spędzonych Świąt to w gruncie rzeczy ponury obraz. Boże Narodzenie to w końcu dobra okazja do tego, by wylogować się do życia, by pobyć trochę z rodziną, by odpocząć od komputera, Fejsa, Twitcha, wszystkiego innego, co ma posmak izolacji i nierzeczywistości…

…i obejrzeć w spokoju znacznie bardziej rzeczywistego Kevina.

Tak, śmieję się trochę, ale coś w tym jest, że w kwestii społecznego odbioru Święta, których nie spędzasz z najbliższymi, wydają się endogennie gorsze. Wśród wielu rad autorytetów medialnych w tym okresie do najpopularniejszych należy taka, byśmy na te kilka dni stali się ludźmi niemal technolękowymi. Hardkorowy prochristmasowy purysta stawia znak równości pomiędzy Bożym Narodzeniem offline, a Bożym Narodzeniem mającym jakąś wartość.

wirtsw2

Głosy te coraz częściej wywołują reakcję. Bo obok tego, o czym napisałem wyżej, postępuje ofensywa, by w Święta ustawić się okoniem, zaśpiewać razem z Erikiem Idle “Fuck Christmas!”, w statusie na Fejsiku wyrazić zaskoczenie, że dziś Wigilia, a instagramową fotką ostentacyjnie wszystkich poinformować, że karpia nie było, są natomiast czipsy i pizza.

I tak w sumie co Święta trwa taka „rozmowa” na temat tego, czym są wirtualnie spędzone Święta.

Dla jednych to Święta spędzone w oderwaniu od fizycznej obecności z innymi. Ci ludzie obawiają się następującej Wigilii: jest stół, sianko, talerz, na nim jedzenie. Przy stole człowiek. Siedzi sam w pokoju, powoli konsumując pokarm. Na jego głowie Oculus, a pomiędzy mlaśnięciami, pomruki jakby rozmawiał. Patrzy w puste krzesło po drugiej końcu stołu. Bo w jego wirtualnej rzeczywistości ktoś tam siedzi.

Dla drugich wirtualne Święta to Święta w realu. To ludzie ogłaszający czas zadumy, po czym potykający się w pośpiechu o pangę w Lidlu. Janusze obchodzący Święta “na bogato” i biorący chwilówki, by kupić dziecku PlayStation zamiast rozsądnego cenowo prezentu. Katolicy, którzy nie zdążają się wyspowiadać kosztem jednego sernika więcej. Rodziny, dla których Boże Narodzenie to okazja, by pokłócić się jeszcze raz. Medialni celebryci, którzy w ramach szopki przywdziewają stroje mędrców ze Wschodu.

Jak widać, bożonarodzeniową szopkę można odstawić po obu stronach ciekłokrystalicznego lustra. I wtedy właśnie są to święta wirtualne, niezależnie od tego, czy włączysz grę, smartfona lub komputer. W izolacji od tego, w realu nadal możesz je spędzić wirtualnie.

Wszystkim Wam życzę zatem jak najmniej wirtualnych świąt. A w której rzeczywistości? To już wybierzcie sobie sami :).

Related posts